![]() |
© Made of Nothing i Bebeluszek |
Nie przypuszczałam, że nicość może być tak piękna! I delikatna, że aż strach się odezwać, żeby przypadkiem czegoś nie zniszczyć. Made of Nothing splata fakty i wspomnienia w słowne kęsy okraszone zdjęciem. Proste a sycące, jak świeżo upieczony chleb ze śmietaną i cukrem. Łapczywie zbieram palcem okruchy ze stołu. Chcę więcej.
Na pytanie kim jest, autorka "Made of Nothing" odpowiada:
Autorka
sama chciałaby się tego dowiedzieć i wciąż dowiaduje się o sobie czegoś
nowego. Jestem kobietą z kaszubskiej wsi, która po kilku
przeprowadzkach osiadła w dużym mieście. Ale na wieś wraca nieustannie.
Kobietą, która wciąż się uczy oddzielać rzeczy ważne od nieważnych, nie
denerwować na świat zbytnio, szukać swoich własnych ścieżek i siebie
lubić. Pracować dla satysfakcji – swojej i innych, nie tracić
kreatywności, otwierać się na nowe, kochać.
Siadamy jak zwykle w kuchni. Herbata oddaje ciepło, a Made of Nothing myśli.
Powiedz, jak pleciesz te opowieści.
Mam
mocną skłonność do asocjacji, czyli wszystko mi się ze wszystkim
kojarzy: fragment książki ze zdaniem, które ktoś kiedyś powiedział;
czyjaś twarz z kadrem filmowym, zapach z piosenką, spojrzenie
Fassbendera albo Oldmana w filmie prosto do kamery ze spojrzeniem
chłopaka, który nosił dla mnie w tornistrze orzechy włoskie; stary
szetland z młodością ciotki, ciotka z ciastem, które często robiła. Od
lat ciągnie się za mną łańcuch skojarzeń, dokarmiany przez kolejne
lektury, filmy, spotkania – zapisuję je czasem w grubym zeszycie, który
puchnie i puchnie, i jedynym miejscem, które było w stanie przyjąć moje
rozbudowane notatki i wciąż nowe zdjęcia, stał się internet.
No dobrze, kolekcjonujesz skojarzenia, a potem co z nimi robisz? Jak tworzysz te słowne tkaniny? Pijesz przy tym kawę a może wino? Słuchasz muzyki?
Nie odprawiam
rytuałów przy pisaniu, jak mam coś do napisania, to piszę i żadna kawa
nie jest w stanie mi w tym pomóc. Nie dopinguje mnie ani wino, ani
muzyka. Czasem, gdy brakuje słowa, otwieram okno na moment, albo rysuję
po kartkach esy-floresy. Mam dużo pozaczynanych fragmentów, do których
zaglądam, i czasami niektóre rozwijam od tak, od niechcenia w pół
godziny, czasem chodzę długo wokół jakiegoś tematu, aż iskra zaskoczy.
Mam oko do detali, szczegółów, twarzy, aforyzmów, rejestruję je sobie na
wewnętrznym dysku i wyciągam w odpowiednim momencie. Albo coś wyskakuje
samo i wokół tego buduje się historia. Staram się być jednak
systematyczna, szczególnie, gdy kolejny pisarz – którego cenię –
podkreśla w rozmowie, że ma reżim iluś stron dziennie, czy mu się chce,
czy nie... A ja swoją rękę giętką chcę mieć jak najdłużej.
Co najchętniej czytasz, czego słuchasz, skąd czerpiesz inspiracje do tekstów i zdjęć?
Jak
wyżej – zewsząd. I na dodatek jestem filmowym i książkowym fanatykiem,
który umie – czasem na swoją zgubę – szybko czytać. Nierzadko kładąc się
spać, nie jestem w stanie zasnąć od nadmiaru tych wszystkich historii,
których się naczytałam za dnia. Ale wierna jestem tylko kilkorgu, innych
zmieniam jak rękawiczki. Podobnie z muzyką, zakochuję się i porzucam po
chwili, by zanurzyć się na kilka tygodni we fragmencie melodii z filmu,
który trwa trzydzieści sekund i po paru dniach umiem ją odtworzyć,
stukając palcem w stół... Są jednak twórcy, za którymi poszłabym daleko
na bosaka, by nie przegapić zdania lub nuty. Jestem bezwzględną
wielbicielką m.in. Bułhakowa, Stasiuka, Woolf, Jerofiejewa, Axelsson oraz zespołu DeVotchKa, Laury Marling, Philipa Glassa, Thomasa Newmana oraz Raya LaMontagne.
Mam też kolekcję powycinanych z magazynów zdjęć miejsc i twarzy, na
które patrzę sobie w chwilach odpoczynku i czasem czuję, jak się z nich
wysnuwa cienka nitka historii. Wystarczy ją złapać.
Prowadzisz też fotograficzny cykl „Mapa Świata”. Zaczarowało mnie to połączenie obrazu i lakonicznych słów. Skąd na to pomysł?
Pojawił
się przed podróżą, w której miało nie być czasu na pisanie, tylko na
krótką migawkę fotograficzną. Muszę przyznać, że jestem trochę zmęczona
tym obfotografowanym światem. Niemal nikt, kto bloguje, nie jest w
stanie powstrzymać się od umieszczenia relacji z wyjazdu z setką zdjęć,
niemal bezrefleksyjnie, jakby czytelnika trzeba było przekonywać, że się
tam było. Nie oglądam takich relacji, tych samych miejsc,
sfotografowanych przez każdego często z tego samego kąta. Lubię
minimalistyczne podejście do podróży, czasami w drogę nie zabieram
aparatu, celowo – od zapamiętywania mam głowę lub zeszyt i ołówek.
Dlatego Mapa Świata jest taka oszczędna i słyszę od swoich czytelników i
znajomych, że właśnie dzięki temu bywa dla niektórych tak poruszająca.
Jakie są Twoje ulubione miejsca w blogosferze?
Nie
będę fantazjować i przyznam, że nie mam. Czytam wprawdzie kilka blogów
dość regularnie, ale nie biegnę do nich z miasta, pałając ciekawością i
nie traktuję ich jak codziennego przeglądu prasy. Są wśród nich blogi
kulinarne, są podróżnicze, są fotoblogi i blogi kulturalne. Zaglądam na
kilka serwisów fotograficznych, czytam gazety i słucham muzyki. Zresztą
trochę mnie przeraża ilość wszystkiego w internecie, a znając siebie i
wiedząc, że chciałabym przeczytać i obejrzeć wszystko, muszę sobie
narzucać ostre ograniczenia. W przeciwnym razie nie napisałabym w życiu
ani jednego własnego zdania...
---
Planetę Made of Nothing znajdziecie tutaj: Klik!
Polecam, zwłaszcza na jesienne wieczory pod kocem i z kakao.
Serdeczności,
Bebe
Na zakończenie zupełnie z innej beczki. Co najchętniej jadasz? Zwłaszcza jesienią.
To,
co daje matka natura. Owoce i warzywa jesienne. Zupy, ciężkie, gęste i
gorące. Pełne talerze. Dużo pietruszki i kolendry. Ciasto z marchwi,
ziemniaczana baba, kiszona kapusta. Czasem napój z imbiru i miodu.
Karmel z solą morską. Kilka krówek na wagę w supermarkecie lub musująca
czekolada dla zaspokojenia dziecięcej chciwości słodyczy.---
Planetę Made of Nothing znajdziecie tutaj: Klik!
Polecam, zwłaszcza na jesienne wieczory pod kocem i z kakao.
Serdeczności,
Bebe
Bardzo tam ładnie słowem i obrazem. Nie znałam dotąd.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tam przez przypadek i wsiąkłam, zwłaszcza, że pod ręką był kubek dobrej herbaty. :*
Usuńa ja znałam i regularnie czytywałam/czytam, inspirująco i ambitnie tam, brawa dla autorki! :)
OdpowiedzUsuńMeksykańska fala!
UsuńBebe :)))
OdpowiedzUsuńczarodziejka słów i obrazów :)))))
pozdrawiam ciepło z Wyspy:))
Machamy ochoczo w stronę Wyspy! Mam nadzieję, że Was tam jeszcze nie zalało!
Usuńmiło dowiedzieć się czegoś więcej o o tej niesamowitej kobiecie.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię odwiedzać Jej niszowe miejsce.łapię oddech.
I ja :)
UsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością do tej Pani zaglądnełam. Paczucha.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPoczytamy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Z dobrym poczuciem ironii. Będę tutaj wpadać! :)
OdpowiedzUsuńoh! co za odkrycie na mapie świata, zakotwiczam
OdpowiedzUsuńPozwoliłam sobie nakarmić Twojego bloga nie tylko słowem ale i wyróżnieniem ;) Zapraszam tym samym w swe skromne progi ;)
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tu zaglądać :)
Pozdrawiam i zapraszam na moje Candy :)
Dziękuję za dobre słowa! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą nicość :D
OdpowiedzUsuńzawsze wracałam do tego bloga, insprujący, odpalam dziś i okazało się że go już nie ma został usunięty, smutek...
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to tylko przerwa.... szkoda.
Usuń